Lubicie smutne country? Nie? Powoli przestaję to rozumieć. Może zaliczylem zbyt dużą dawkę płyt
z Omni i szaleństwo wydawcy w osobie Davida Thrusella zaczyna udzielać się i mnie. Tak czy inaczej Porter Wagoner potrafi powalić monumentalnymi songami które spokojnie mogłyby trafić na soundtrack któregoś z filmów Sergia Leone. W tytułowym Rubber Room zdaje się być równie wściekły co Nick Cave w najlepszych swoich latach. Jest na tej płycie jeszcze kilka takich bardziej narracyjnych utworów w których dostrzegam korzenie tego co robił później Cave, Almond w swoim kabaretowym wcieleniu ale i obecnie Michael Gira ze swoim Angels of Light. Od razu zaznaczam, że wiele tu też klasycznego country, ale takiego bardziej patetycznego, posągowego, i to trudniej znieść, ale to właśnie jest paradoks tych płyt. Niby normalne country, ale w pewnym momencie orientujesz się, że gość śpiewa o UFO, albo nagle pojawiają się jakieś totalnie odjechane brzmienia. Być może po prostu w Nashville albo Kentucky jest więcej miejsc stosownych do lądowania obcych, może poczciwa whisky nie jest gorsza od LSD. The Cold Hard Facts of Life/Soul of a Convict w przeciwieństwie do składanki Rubber Room to dwa concept-albumy. Pierwszy zachwyca głównie okładką i tytułem, o ile teatralne zacięcie Wagonera bardziej pasuje do podniosłych songów Scotta Walkera albo Burta Bacharacha, to muzycznie jest dość standardowo.
Na Soul of a Convict muzyk za cel obrał opisanie więziennych realiów. Jest melancholijnie, a countrowy fidel zdaje się gorszy od najbardziej zaciętego więxiennego klawisza ale i na tym CD zdarzają się perełki jak choćby tytułowy Soul of a Convict . Jiiiiiiiiiiiihhaaaaaaa! Mirt M|I 1.09