"(...) Są to dwa krążki, z których jeden zawiera zapis ubiegłorocznego koncertu z klubu Dragon w Poznaniu (bardzo zbliżonego klimatem do tego, jak grupa aktualnie gra na koncertach), drugi zaś stanowi składankę nagrań studyjnych z różnych okresów, z różnymi muzykami (m.in. Kossak, Kaliński, Duda) i z różnym repertuarem (pieśń sefardyjska, piosenki Mordehaja Gebirtiga, utwór do słów wiersza Broniewskiego, kompozycje autorskie.). Na drugim krążku muzyka jest wyciszona i zdecydowanie więcej słychać (mniej przesterowanej) gitary Rogińskiego. Kameralne utwory mają sporo uroku, z jednej strony są bardzo retro (w dobrym znaczeniu tego słowa), można w nich znaleźć echa przedwojennej piosenki, elegancję, ulotność, a jednak niepozbawione jest to pewnej chropowatości, która na pewno przypadnie do gustu zwolennikom bardziej awangardowych brzmień. Gra Rogińskiego kojarzy mi się momentami z partiami gitary Marka Ribota z piosenek Toma Waitsa. Najwięcej słychać tu jednak własnych poszukiwań muzyków, a punktem odniesienia dla nagrań Cukunft są głównie utwory macierzystych formacji muzyków biorących udział w projekcie (np. Horny Trees).
Jak to wszystko wygląda zebrane w całość? Pierwsza myśl, która przechodzi przez głowę po zapoznaniu się z zawartością krążka to lekkie rozczarowanie. Zamiast albumu z prawdziwego zdarzenia jakaś przypadkowa zbieranina starych nagrań? Po chwili jednak przychodzi otrzeźwienie, które każe o tym rozczarowaniu zapomnieć. Po pierwsze: mimo pewnej chaotyczności materiału, jest to jednak zbiór znakomitych utworów zagranych przez świetnych instrumentalistów. Po drugie (i chyba najważniejsze) taka właśnie konstrukcja albumu lepiej obrazuje prawdę o zjawisku, jakim jest Cukunft. To w istocie bardziej przestrzeń twórcza, do której zaproszeni są improwizatorzy nie po to, aby pobłyszczeć w świetle uznanego talentu Rafaela, ale aby wnieść coś od siebie i dać się wciągnąć w muzyczny dialog z tradycją. A w tym dialogu pojawia się sporo interesujących p....... więcej