Responsio Mortifera to głęboko przemyślana płyta-konstrukcja. Głównych budowniczych jest dwóch, pomniejszych – blisko dwudziestu, ponieważ tylu właśnie muzyków, obok lidera, wzięło udział w zbieranych przez Mazzolla od lat nagraniach, które ukształtowały album. Elementy te spośród wielu wybrał i przetworzył w jedną całość Marcin Dymiter, wieloletni eksperymentator na niwie improwizacji elektronicznej i elektroakustycznej. Selekcja, dogrywanie i składanie materiału trwało ponad rok, a osiągnięty efekt artystyczny jest dojmujący.
Jerzy Mazzoll pozwala słuchaczom na wgląd w najgłębsze zakamarki swego twórczego „ja”, i jest w tej wypowiedzi do bólu szczery, jak choćby w przeszywającej recytatywie „Tak, Tak” (co znamienne, oznaczonej podtytułem tożsamym z tytułem całej płyty). Pośród gęsto zaplecionych cegiełek budujących materię muzyczną albumu znajdziemy między innymi oddechy klarnecisty czy też odgłos stuknięcia łyżeczki o filiżankę, które zazwyczaj pomijane jako „brudy”, tutaj stanowią osnowę osobnych kompozycji, zwracając uwagę na głębię otaczającego nas świata dźwięków i nie zezwalając na jednoznaczne rozstrzygnięcie o większej wadze jednych nad drugimi.
Zwłaszcza na tej płaszczyźnie widoczny jest wkład producenta muzycznego Responsio Mortifery Emitera, który nie wahał się użyczyć wszystkich swych talentów dla dobra albumu, de facto stając się jego współautorem. Tkanka impro-nie-jazzowych partii żywych instrumentów Mazzolla i jego archiwum jest ogniwem nie podstawowym, lecz równorzędnym. Tu także znajdują się perły, jak hipnotyczny kameralny basklarnet i tuba w Czekając Na Golgotę, solo nieodżałowanego Andrzeja Przybielskiego (Ostatnie Słowo) lub podnoszące napięcie przewijające się gdzieniegdzie smyczki.
Z pierwotnego planu płyty w całości złożonej z improsongów pozostało kilka, ale pojawiają się w odpowiednich momentach i smakują – jak zwykle – wyśmienicie. Słowa....... więcej