Warszawski Skowyt długo kazał czekać na następcę wybuchowego debiutu „Achtung, Polen!” z 2012 roku. „Corrida”, czyli album pełen emocji, wychodzący z trzewi muzyków – dokładnie taki jaki powinien być krążek z niepokorną muzyką rockową. Bezkompromisowy.
Jeśli ktoś myślał, że na drugiej płycie Skowyt złagodnieje lub wejdzie gładko w tryby polskiego rynku muzycznego, to był w błędzie. Muzyka i teksty na „Corridzie” to wyraz buntu i niezgody na zastaną rzeczywistość. Zespół konsekwentnie uderza, mocno i celnie atakując świat biznesu, korporacji oraz polityki. Pojawia się też wyraźny atak na środowiska artystyczne.
Skowyt reprezentuje nową falę polskiego rocka. Tę, która brzydzi się telewizyjnymi programami dla „talentów”, układami i śpiewaniem o niczym. Zespołowi bliżej jest treściowo do hip hopowych nawijaczy niż zblazowanych rockmenów. Takie są właśnie teksty i wokal Ługiego – to pełne pasji opowieści o ludziach, miejscach i uczuciach.
W porównaniu do debiutu pojawia się na „Corridzie” bardzo wiele nowych dźwięków, które sprawiają, że zespół wychodzi poza utarty szlak punkowo-rockowy. Psychodeliczny blues, odjazdy grunge’owe, a nawet „ballada” (choć nie o miłości!). To wszystko sprawia, że drugi album jest artystycznie dużym krokiem do przodu i znakiem rozwoju zespołu. Skowyt nie stoi w miejscu. Przepycha się łokciami w drodze do pierwszej ligi polskiej muzyki rockowej zarówno jeśli chodzi o muzykę jak i inteligentny przekaz w tekstach. Od czasu „potęg” polskiego rocka (Kult, Pidżama Porno, Lao Che) nie pojawił się w Polsce równie zdecydowany głos na rockowym poletku.