Peter Gabriel niezwykle rzadko wydaje studyjne, solowe płyty. Dość wspomnieć, że ostatnia - Us ujrzała światło dzienne równo dziesięć lat temu. Jest artystą osobnym i niezależnym, zamkniętym w kokonie własnego twórczego świata i osobistych inspiracji - stąd zapewne, mimo upływu czasu i wszelkich stylistycznych zmian jakie zaszły w muzyce, Up wydaje się być kontynuacją i zarazem ciemniejszym, pogłębionym rozwinięciem Us. Gabriel pracował nad nową płytą latami, zgromadził ponad 150 piosenek, zarejestrowanych przy udziale znakomitych muzyków (m. in. Tony Levin, Peter Green, Nusrat Fateh Ali Khan) w studiach Real World, Senegalu, Singapurze, Atlancie, wysoko wśród szczytów Alp i na pokładzie statku płynącego Amazonką. Z tego przebogatego materiału wyciągnął niezwykle intensywny i "gęsty" ekstrakt - dziesięć utworów będących kolejnym rozdziałem podróży w głąb oryginalnej, autorskiej muzyki - zadziwiającego połączenia rocka, progresywnego popu, muzyki etnicznej i zaawansowanej elektroniki. To świetna, choć przyznajmy nie najłatwiejsza, "otwierająca" się dopiero po kilku przesłuchaniach płyta. Duże wydarzenie.