"Współczesna kultura jest stertą śmieci, stereotypów i klisz, odłamkami, które piętrzą się wśród ruin" pisał Walter Benjamin. Dlatego też od lat moje muzyczne poszukiwania kierują mnie raczej na jej obrzeża niż do centrum, gdzie nie sposób znaleźć cokolwiek interesującego. Nowojorski perkusista Harris Eisenstadt już kilka lat temu zwrócił moją uwagę.
Delikatność, intymność, namysł i skupienie stanowią największą wartość jego pracy artystycznej, zarówno jako kompozytora jak i instrumentalisty. Nate Wooley, często z nim współpracujący, w liner notes do płyty pisze (...) Harris Eisenstadt is a thinking man. He does not attempt at being a thinker. He doesn't play at being the intellectual, or hide behind the conceptual or technical to invite the listener's mind away from the music, he simply is a thinking man (...). Trudno się z nim nie zgodzić.
Pomimo młodego jeszcze wieku Eisenstadt wypracował sobie w świecie kreatywnego jazzu mocną pozycję. Nowy album przynosi mniejszy i odmieniony skład w porównaniu do ostatnich płyt, z których trzy to żelazne pozycje dla fanów jazzu, "Guewel", "Canada Day" i "Woodblock Prints". Pewnej odmianie podlega także sama struktura utworów, mniej gęsta niż na wspomnianych przeze mnie płytach daje jeszcze więcej miejsca na autorski wkład instrumentalistów.
A trzeba wiedzieć, że nowojorskie trio z Ellerym Eskelinem na saksofonie tenorowym i Angeliką Sanchez na fortepianie w siedmiu kompozycjach lidera, gra muzykę pozbawioną instrumentalnych fajerwerków, ale niepozbawioną fascynujących właściwości.
Angelika Sanchez doskonale różnicuje plany, jej gra jest dynamiczna, od delikatności (September 1 i 5) po karkołomne improwizacje (September 4 i 6).
Delikatne, zwiewne frazy Eskelina, jednego z faworytów Wernera Uehlingera, właściciela wytwórnio hatOLOGY, podkreślają refleksyjną aurę całości.
Zakorzenione w bluesie i tradycyjnym jazzie kompozycje Eisenstadta konsekwentnie skręcają w stronę nowego jazzu. Wyraf....... więcej