Od czasu gdy Jackson wyłonił się ze świata paryskich dyskotek, kiedy tą sceną opiekowali się tacy artyści jak Daft Punk czy Phoenix, zarówno Paryż, jak i reszta świata uległ przeobrażeniu. Kiedy w 2005 roku zadebiutował albumem Smash, francuska muzyka klubowa wkraczała właśnie w główny nurt. Jackson Fourgeaud rozdrobnił wówczas funkowy dorobek paryskich poprzedników, a to co zostało wymieszał z obłędnym orkiestrowym patosem, szalonym techno i gotyckim hip-hopem... A następnie zamilkł na długie lata.
W międzyczasie po bulwarach Paryża roznosiły się dźwięki szalonych imprez ekipy Ed Banger, Phoenix stał się jednym z największych popowych zespołów dekady, dubstep opanował Amerykę, a robotyczne sylwetki Daft Punk rozbłysły po raz kolejny. To wszystko przyćmiło zuchwały, symfoniczny futuryzm muzyki Jacksona. A jednak nie wycofał się. Zaszył się gdzieś głęboko w trzewiach Paryża, by z dala od świateł rampy rzeźbić swoje arcydzieło.
Teraz mistrz powraca, a wraz z nim kipiąca romantyczna elektro-orgia zatytułowana Glow. Od dojrzewania spędzonego w niewoli hardcore'owego techno, ponadczasowej miłości do klasycznej muzyki pop i nieklasyfikowanego funku innego (purpurowego) mistrza, Prince'a... Ta schizofreniczna, seksualna, psychotropowa saga mogła wyjść z umysłu tylko jednej osoby.
Wydaniu albumu będzie towarzyszyć nowa prezentacja sceniczna. Koncert otwiera terytorium wiecznej przemiany i komunikacji z publicznością w czasie rzeczywistym – mówi Jackson. Mój własnoręcznie zrobiony i manualnie obsługiwany Computerband, teraz jest pełen życia.