"Czasami siedząc w kinie, po obejrzeniu jakiegoś pięknego, nastrojowego filmu, surowego i bez czułostkowej cukierkowatości, gdy powoli ciemniej ekran, ale jeszcze nim mrok rozjaśni światło, mamy takie szczególne uczucie spełnienia pięknem, ale i głód tegoż, i poczucie niedosytu. Takie też uczucia towarzyszą mi właściwie od pierwszych nut tego albumu.
Karla Bergera nie trzeba by było przedstawiać - aktywny na jazzowych scenach od początku lat sześćdziesiątych, jako kompozytor, aranżer, wibrafonista i pianista, współpracował właściwie z całą elitą kreatywnej sceny jazzowej na przestrzeni ostatnich pięćdziesięciu lat - współtworzył kwintet Dona Cherry'ego z Gato Barbierim, nagrywał i koncertował z Ornettem Colemanem, Anthonym Braxtonem czy Billem Laswellem. Tworzył niezliczone własne zespoły, od triów i kwartetów po duże orkiestry. I zawsze w tym, co grał był pełen kreatywnej wolności.
Takim też pozostał po dziś dzień, chociaż w tej wolności spokój zastąpił energię a nastrój przyćmił żywiołowość pełnej inwencji improwizacji. Najlepszym dowodem jego znakomitej twórczej formy jest nagrany na przełomie 2013 i 2014 roku dwupłytowy album, jaki wraz z niemieckim trębaczem Kirkiem Knuffke zrealizował dla litewskiej oficyny NoBusiness. I trzeba przyznać, że tych, którzy sięgną po to nagranie czeka prawdziwa muzyczna uczta!
Część utworów tu zebranych to kompozycje, część improwizacje, ale słuchając kilkakrotnie i uważnie tego albumu nie potrafię określić wykonanie, których z nich poprzedza nutowy zapis, a które są wynikiem chwili. Całość materiału utrzymana jest w dosyć sterylnej, chociaż tętniącej podskórnym napięciem, melancholijnej konwencji, niewiele jednak mającej wspólnego z tradycyjną jazzowa balladą. Edytowane z namysłem dźwięki instrumentów nie układają się w kołyszące linie chwytliwych, smutnych melodii, nie. Tworzą przemyślaną, głęboką harmonię, odartą jednak z tradycyjnej melodyki. Nie ma tu zgrzytów czy też dźwięków gran....... więcej |