sklad:
Robert Piotrowicz - guitar, synthetizer, devices
Burkhard Stangl - guitar, electronics
Anna Zaradny - alto sax, computer
Recorded on 19.04.03 and 14.06.03 by Christoph Amman
in Amman Studios, Vienna.
Mixed and mastered by Burkhard Stangl.
The Wire, #268, 06.2006
Piotrowicz is credited with guitar, synthesizer and devices, Zaradny with alto sax and computer, Stangl with guitar and electronics. The music often seems to bypass explicit reference to those sources, coagulating in bubbing breathy exhalations, hum and crackle - sounds that have become obligatory within a certain school of improvising. I listened to Can't Illumination with ambivalent feelings. It's clarity in their restraint, and an astringency that feels somehow cleansing. But there's certain flatness, a self - imposed suppression or circumscription to this music, too. Devotees of Stangl's group Polwechsel will doubtless applaud the understated nature of it all. But sceptics my well have a case.
(-) Julian Cowley
Rafał Księżyk (Antena Krzyku 2/20004):
Zaskoczeni będą wszyscy, którzy pamiętają opresyjnie hałaśliwe koncerty Roberta Piotrowicza i Anny Zaradny. Ten album jest równie radykalny, ale w penetracji pogranicza ciszy i dźwiękowych peryferiów. Dobrze to świadczy o możliwościach muzyków. "Can't Illumination" jest udanym, esencjonalnym okazem współczesnej redukcjonistycznej improwizacji. Dwójka Polaków gra z Austriakiem Burkhard Stanglem używając dwóch gitar, syntezatora, laptopa i saksofonu. Wszystko rozdrobnione i wyciszone, ale w tym wymiarze celebrujące dźwięk w pełnej skali możliwości: od czystych dźwięków gitar i saksofonu, poprzez elektroniczne szumy i trzaski, po drobne zarysowania i usterki. Efekt brzmieniowy jest frapujący. Chwilami pachnie to niczym improwizowana, elektroakustyczna muzyka glitch natchniona fluxusową atmosferą. Jakby mimowolnie zawiązuje się dźwiękowe otoczenie o namacalnej nieomal, organicznej materialności, pełne zarówno olśnień, jak i załamań i rozstępów – niczym muzyka codzienności, chaotyczna, ale prawdziwa, mimo swej chropawości płynąca do przodu. Nie od rzeczy byłoby, gdyby sięgnęli po to nie tylko amatorzy improwizacji, ale też fani Fennesza. W tej podróży odkryć można niezwykłe zdarzenia brzmieniowe.
diapazon.pl:
"(...) Operując swobodnie - przede wszystkim - w obrębie zawężonych do nie-klasycznych środków artykulacyjnych brzmień swoich instrumentów, wśród których znalazły się gitary, saksofon altowy, syntezator, komputer oraz rozmaite urządzenia elektroniczne, potrafili zbudować prawdziwie fascynujący mikrokosmos dźwięków zawierający jednocześnie wszystko to, co delikatne i subtelne, jak również to, co chropowate i drapieżne. Powstała muzyka - pozornie cicha i jednorodna - jest pełna nieoczekiwanych zwrotów i niespodzianek, jest zmienna niczym wiosenna pogoda. Tak, jak to na ogół bywa w przypadku interesujących nagrań z kręgu muzyki improwizowanej, i te można porównać do pełnego swobody i braku ograni....... more
Znakomity poziom porozumienia pomiędzy muzykami sprawia, że choć mamy do czynienia z improwizacją, niektóre fragmenty płyty - jak #2 czy #5 - brzmią jak skończone kompozycje. Świetny Stangl - swoim specyficznie melodyjnym graniem rozjaśnia dość mroczny generalnie klimat płyty. Na minus Zaradny - gra dużo niepotrzebnych dźwięków, np. w pierwszych minutach #1. Ogólnie płyta bardzo dobra.