RECENZJE
Na samym początku skrótowa recenzja dla osób, które nie lubią długich recenzji i w ogóle czytanie ich męczy: Składanka "City Songs 11" jest zajebista i kto jej nie ma ten jest chuj złamany i niech potem ma tylko do siebie pretensje, że zaspał.
No a teraz przejdźmy do recenzji właściwej (albo wymądrzania się, w zależności od punktu siedzenia) i na początek kilka uwag "natury ogólnej";). Pomimo, że nie wszystkie nagrania mi "pasują", to muszę z zadowoleniem stwierdzić, że płyta jest dobra, nie ma na niej słabych czy wręcz "kichowatych" kawałków. No i chyba powinna się na niej pojawić naklejka: "Uwaga! Może powodować niedosyt!", bo 38 minut przy takim poziomie muzyki to... trochę za mało. No - ale w sztuce lepszy niedosyt niż przesyt. A tak nawiasem mówiąc, nie wiem, jak poradziłby sobie Łukasz Pawlak, gdyby tych "7 budrysów" zaproponowało jakieś 20 minutowe kichowate suity? Wracając jednak do głównego toku mojej recenzji, to muszę stwierdzić, że wysoki poziom wykonawców skutkuje też niewesołą refleksją. Dlaczego tak dobra płyta musi się ukazywać jako cdr-owe wydawnictwo w ilości 100 sztuk, a i tak Łukasz Pawlak jest zniechęcony, bo nikt już nie jest zainteresowany "City Songs"? Czy rzecz jest w "home-made" cdr, czy też może w tym, że w Polsce nie ma osób słuchających tego rodzaju dźwięków i otwartych na muzykę? Bo moim zdaniem to zamiast jakichś Futer czy Smolików (chyba tak On ma na nazwisko), to chociażby Delog czy One Inch Of Shadow mogliby być bardziej znani. No ale nie mnie o tym się rozwodzić, tu już by musiał co najmniej R. Księżyk coś napisać, by rozjaśnić mrok niewiedzy... W każdym razie wszystkie utwory są na wysokim poziomie i to cieszy tym bardziej, że nawet utwory odległe od moich zainteresowań muzycznych robią na mnie wrażenie (pozytywne, oczywiście:) ). Ale do rzeczy...
MACIEK SZYMCZUK - hmmm... muszę stwierdzić, że w dalszym ciągu mój utwór podoba mi się:). Jest co prawda jedna rzecz, która mnie denerwuje, ale nie ....... more