muzycy:
El Pricto & Degenerative Spontaneous Orchestra:
El Pricto (prowadzona w czasie rzeczywistym transkrypcja oryginalnych partytur Karola Szymanowskiego, Fryderyka Chopina i Mieczysława Karłowicza na język improwizacji oraz dyrygentura)
Paweł Doskocz i Diego Caicedo (gitary elektryczne)
Ostap Mańko (skrzypce)
Witold Oleszak (fortepian)
Michał Giżycki (klarnet basowy)
Matthias Müller (puzon)
Vasco Trilla (perkusja)
Paweł Sokołowski (sopranino)
Jasper Stadhouders (mandolina, ostatni utwór)
spontaneousmusictribune.blogspot.com:
Na pierwszy ogień idzie Szymanowski! Piano i perkusja budują skromny rytm, po którym ślizgają się pozostałe instrumenty, ze skrzypcami na czele. Akustyczny marszobieg z pieśniami żałobnymi na roześmianych ustach inkrustowany jest subtelnymi kontrapunktami całej orkiestry. Niedługo potem o swoim życiu przypominają gitarowi wichrzyciele, tu posadowieni na przeciwległych krańcach sceny. Flow ciągną skrzypce, reszta lepi się do nich i wspina na pierwszy szczyt, po czym spada z niego wprost w kameralne lamenty. Niedługo potem muzycy fundują nam jakby restart narracji – piano & drums, jątrzące gitary, złorzeczący i grzmiący klarnet do pary z puzonem, łkające skrzypce. Znów brną przez efektowne wzniesienie po skraj rozległej doliny. Teraz Chopin! Kolektywne, głośne, gitarowe otwarcie, lekko rozjechane temperamentem artystów. Na front sforuje się teraz puzon, dobrze wspierany deep drummingiem. We wspólną podroż udają się także skrzypce i klarnet. W tle artyści szyją całkiem epickie przełomy, nie bez muskularnych spiętrzeń i fortepianowych interludiów. Gdy wataha muzykantów dociera w końcu na szczyt, piękne expo prezentują skrzypce. Chopin umiera w całkiem dynamicznej sytuacji scenicznej.
Teraz Karłowicz! Zaczynamy spokojnymi preparacjami skrzypiec, rozsianym na dętych polu drobnych fonii. Narracja gra ciszą, wytłumionymi gitarami, stemplami perkusji i humorem skrzypiec. Leniwy krok sprzyja drobnej eskalacji ostatniego z instrumentów. Po kilku dętych kontrapunktach i post-jazzowych frazach gitary, swoje trzy efektywne grosze dokłada samotne sopranino. Narracja gęstnieje rytmem, który szyją perkusja i gitara. Opowieść zaczyna przypominać nieco ślamazarny marsz wygłodniałych krwiopijców. Tymczasem akcja goni tu akcję, a każdy z muzyków dostaje swoje małe poletko do swobodnej improwizacji. Zakończenie skrzy się emocjami i zmyślnymi przełomami dramaturgicznymi. Na finał tego szalonego koncertu znów Szymanowski, tu....... more