Nazwa The Tears pewnie niewiele mówi przeciętnemu konsumentowi gitarowego rocka, jeśli jednak spojrzymy na nazwiska założycieli tej grupy, wrócą natychmiast wspomnienia. The Tears założyli bowiem wokalista Brett Anderson i gitarzysta Bernard Butler, którzy stali na czele Suede. A Suede między pojawieniem się The Stone Roses a debiutem Oasis byli bezdyskusyjnie najważniejszym brytyjskim zespołem pierwszej połowy lat 90. W 1993 ich debiutancki album okazał się najszybciej i najlepiej sprzedającą się płytą od czasu „Welcome To The Pleasuredome” Frankie Goes To Hollywood i zdobył prestiżową nagrodę Mercury. Potem drogi obu muzyków rozeszły się na długie lata, teraz jednak, gdy wygasły emocje, postanowili wznowić współpracę. Ale już nie jako Suede – tamten błyskotliwy i burzliwy epizod uznali za zamknięty – lecz jako The Tears. Wystarczy przesłuchać ich nowego albumu „Here Come The Tears”, by zrozumieć, dlaczego Andersona i Butlera stawia się w jednym rzędzie z najwybitniejszymi twórcami brytyjskiego rocka, od Lennona i McCartneya czy Raya Daviesa po Morrisseya i Marra z The Smiths.