Cztery lata po imponującym pełnospektaklowym debiucie „Mirrored”, liderzy math rocka powracają wraz z albumem „Gloss Drop”, który bez wątpienia jest poważnym kandydatem do zaszczytnego tytułu płyty roku 2011.
Co się zmieniło w nowojorskim zespole, założonym przez perkusistę Johna Stainesa (ex-Helmet) oraz gitarzystów Iana Williamsa (ex-Don Caballero i Storm & Stress) i Dave’a Konopkę (ex-Lynx)? Ano przede wszystkim to, że opuścił ich awangardowy muzyk i wokalista Tyondai Braxton, który w naturalny sposób zdominował Battles w okresie „Mirrored”. Czy to wpłynęło w znaczący sposób na muzykę zespołu?
Owszem, ale na korzyść, bo „Gloss Drop” jest poniekąd kontynuacją pierwotnej, zarejestrowanej na pierwszych dwóch EP-kach instrumentalnej twórczości zespołu, która była dla miłośników post-rocka objawieniem podczas gdy charakterystyczny falset Braxtona przez część fanów przyjęty został z rezerwą. Battles są po tej redukcji składu w fenomenalnej formie, gdy z ogromną pomysłowością i precyzją egzekwują tak skomplikowane i pełne zaskakujących zwrotów utwory, jak „Africastle”, „Futura” czy „Wall Street”, w czym – choć to zupełnie inna muzyka - zdają się być odpowiednikiem jazz-rockowego Weather Report z lat 70., a zwłaszcza ich podszytego etnicznymi rytmami albumu „Black Market”. Trochę muzyki fusion, w doskonały sposób pogodzonej z krautrockiem czy muzyką jakby filmową uświadczy się tu, choćby w „Wall Street” czy „White Electric”, ale już utwór „My Machines” z gościnnym udziałem Gary’ego Numana to zwrot w stronę podszytego Davidem Bowiem synth-popu i metalu, jaki grał kiedyś Staines z Helmet. Podobnych, nagłych i karkołomnych zwrotów akcji tu więcej. Oto bowiem w stylizowanym na karaibskie blaszane orkiestry „Sweetie And Shag” pojawia się wokalistka Kazu Makino z Blonde Redhead, w egzotyczno-fut....... more