Rafał Księżyk (Brum 6/99):
"Izraelska wokalistka, która debiutowała w Europie albumem z orientalnym world music, tym razem okazuje się być następczynią Diamandy Galas. To znakomite, upiorne i wstrząsające nowe wcielenie radykalnej antyestetyki industrialu. Prowokuje ją tematyka pieśni Meiry: echa Holocaustu, konfliktów bliskowschodnich i bałkański kocioł, okrucieńśtwo współczesnego świata i degrengolada kultury zyskały iście piekielną oprawę. Są tu też wątki rozstrojonej elektroniki, etno i operetkowe pastisze, kolażowa poetyka czyni z albumu radykalną kontynuację głośnego "Kaddish" Towering Inferno. Zwolennicy radykalnej, zaangażowanej elektroniki muszą mieć tę płytę".
Recenzja Janusza Zielińskiego (serpent.pl):
Drugą płytę Meiry Asher, podobnie jak pierwszą, odnalazłem w sklepie na półce etno. Już pierwsza płyta tylko częściowo ma związek z szufladką do jakiej została zaliczona w sklepie. W przypadku drugiej ten związek jest już prawie żaden. Awangarda, ostry industrial i perkusyjne nawalanie (Meira jest z wykształcenia wysokiej klasy perkusistką, już na pierwszej płycie jej gra robi wrażenie, tutaj to ma jednak dużo większego kopa). No i już w połowie roku na jednej z e-mailowych list dyskusyjnych ogłosiłem tą płytę dotychczasową płytą roku i napisałem, że poprzeczka dla innych wykonawców jest postawiona wysoko. Wiem, że o wielu ciekawych płytach nieraz człowiek dowiaduje się dopiero po latach, w każdym razie ta płyta jak na razie jest wciąż dla mnie najlepszą płytą zeszłego (1999) roku.
Płyta została nagrana poza Izraelem głównie w Ljubljanie, mieście Laibacha, ale cześciowo także w Brukseli, mieście Front 242. Wokal momentami, szczególnie w szeptanych kawałkach, przypomina nieco Diamande Galás. Muzyka najbardziej wczesne Einstürzende Neubauten, ale chwilami to prawie Sonar. W każdym razie ma to siłę przekazu bomby wodorowej. Szczególnie mój ulubiony kawałek "Dissect Me Again", trzeci na płycie, którym karmię z....... więcej |