W 1985 roku Brian Eno wydał album zatytułowany Thursday Afternoon.
Była to godzinna ścieżka dźwiękowa do filmu, zwracającego uwagę dzięki dwóm technologiom.
Pierwsza polegała na tym, że film powstał z myślą o oglądaniu go na telewizorze ustawionym bokiem. Poza tym, ponieważ Thursday Afternoon trwało 61 minut, było promowane jako pierwsze wydawnictwo, które powstało z myślą o płycie kompaktowej.
Zanim pojawiły się płyty CD, takie dzieła musiały być podzielone na dwie strony. Od czasu Thursday Afternoon Eno zdał sobie sprawę, że może tworzyć swoje klasycznie ambientowe dzieła w jednym godzinnym kawałku. To było bardzo ważne. Thursday Afternoon wydawało się dryfować w miejscu. To była muzyka, która nie koniecznie „grała", a raczej „egzystowała". Jej struktura przywodziła na myśl wietrzne kuranty, garść indywidualnie przyjaznych elementów - kilka nut fortepianu, kilka delikatnych dźwięków syntezatora - kołatających się w przestrzeni, pozornie bez żadnego porządku. Pierwsze prawdziwie ambientowe dzieło Eno, Discreet Music z 1975 roku, było pierwszym przykładem takiej formy. Wtedy generował elektroniczne syntezatorowe dźwięki, pozwalając im na cykliczne odtwarzanie przez przypadkowe wzorce (tytułowy utwór także wykraczał poza limit technologii, trwając 30 minut wypełniających jedną stronę longplaya). Teraz, na nowej płycie stworzonej do instalacji artystycznej, Eno przekracza kolejne bariery. Lux przynosi cztery utwory, które razem trwają 75 minut, jednak nie do końca wiadomo, gdzie kończy się jeden, a zaczyna drugi. Nie ma to znaczenia. Tak jak na wspomnianych wcześniej wydawnictwach, tutaj także jest niewielka ilość uzupełniających się dźwięków, które porozmieszczane luzem w przestrzeni, przemieszczają się w różnych konfiguracjach, tworząc subtelne wzory, czasami wynikające z przypadkowości. Najważniejsze z tych dźwięków są spokojne pojedyncze nuty fortepianu, co dodatkowo łączy Lux z Thursday Afternoon. Jednak choć album z 1985 ....... więcej