Już sam tytuł nowego albumu Andrew Peklera informuje o użytym instrumentarium. Na dwóch swoich poprzednich albumach, które ukazały się w Scape, Pekler prowadził słuchacza przypadkowymi ścieżkami przez pełne tajemnic miejskie kulisy, o północy... Tam spotykał jazz, jak we francuskich filmach z lat 50-tych i opowiadał i objaśniał go dalej w żywych odcieniach cyfrowych kontrastów. I pewnie trzeba było tych dwóch płyt, by teraz dojść do smyczków i sprzężeń...
10 utworów z nowego albumu to swego rodzaju wycieczka w bezpośrednią bliskość dźwięku i w życie wewnętrzne stołu mikserskiego. Tam, gdzie dźwięki są organizowane, którędy muszą przejść, tam przeprowadza Pekler swoje zapierające dech w piersiach badania... Spokojnie i cierpliwie otwiera muzykę od środka i rozwija świadomie muzykę minimalistyczną. Używa kilku sampli smyczków i pianina, wyłącznie z utworów Mortena Feldmana z lat 50-tych, pozwala im zderzać się ze sobą w mikserze, sam tworzy nieprzewidywalne spotkania, narastanie, opóźnienia, gra wspomnieniami i fragmentami leżącego już poza nami rozdziału z historii muzyki.
O ile do tej pory Pekler okazał się dokładnym obserwatorem, rozumiejącym, jak za pomocą muzyki opisywać najdelikatniejsze atmosferyczne stany, to na "Strings + Feedback" staje się łącznikiem między światami dźwięków. Podobnie jak na schemacie elektronicznym na okładce płyty, utwory Pekler opuszczają przeznaczoną im przestrzeń, która jest dostępna właściwie tylko dla specjalistów i tworzą otwarte, na nowo odkrywane ścieżki, które wymykają się wszelkim próbom nazwania i wytłumaczenia logiką.
"String + Feedback" robi na słuchaczu duże wrażenie, przekonuje właśnie przez rezygnację z kompozytorskiej różnorodności, rysuje nam początek mapy, a my możemy dorysować sobie resztę...