Specjalna edycja debiutu Buzz Rodeo gdzie Antena dołączyła do świetnych labeli Radio Is Down i Whosbrain Records jako współwydawca. 180g rczerwony transparentny winyl, tłoczona okładka, medale, słowem cudo!
O tej płycie Arek Lerch w Violence Online pisze tak:
Mała wyliczanka na początek – ma Kanada KEN mode, USA – Pigs a Francja Sofy Major, zatem i Niemcy mają swoich mistrzów neo – noise’owej luty – Buzz Rodeo. I wszystko jasne. Kolejna płyta, która niczego w układzie sił nie zmieni, ale wstyd jej nie znać a najlepiej – mieć na półce. Tyle chamskiej reklamy.
Nawet gdybym bardzo nie chciał, wzbraniał się rękami i nogami, to i tak lata 90. wracają do mnie jak wspomnienia upojnych wakacji sprzed 23 lat. Kurwa, to już tyle czasu minęło?! Niewiarygodne to i prowokujące wręcz do sentymentalnych wycieczek, ale darujmy sobie, bo kto ma wiedzieć ten wie, a dla reszty to niemal opowieści z czasów II Wojny Światowej. Buzz Rodeo to niemiecka załoga, konkretnie trio, czyli idealny dla takiej muzyki układ. Punkty odniesienia – stałe i niezmienne. The Jesus Lizard, Shellac, może ciut Hammerhead i szczypta wczesnego Don Caballero. Klasyka klasyk, że zapodam banał, ale po raz kolejny w sprawnych łapach muzykantów zgrany i mocno przewalcowany materiał młodnieje i wcale nie śmierdzi naftaliną.
I tu dokonam małego autoplagiatu, bo podobnie jak napisałem w przypadku Waste wspomnianego we wstępie Sofy Major, Sports przy pierwszym kontakcie ścina łeb produkcją. Może jestem niewolnikiem takiego maksymalnie analogowego, drewnianego – jak zwykłem powtarzać – brzmienia, ale po raz kolejny okazuje się, że liczy się siła prostoty, banalna zabawa własnymi umiejętnościami a nie kręcenie gałami, konsoleta z milionem śladów i najnowszy pro-tools. Kto wie, ten zrozumie. Być może punkowe korzenie trzech załogantów z Buzz Rodeo mają tu jakieś znaczenie, ale przede wszystkim dogłębne przeko....... more |