Brytyjczycy z Mystery Jets postanowili spełnić swoje marzenie. Żeby przygotować czwarty album Radlands, wybrali się do amerykańskiego miasta Austin w stanie Texas.
Zawsze chcieliśmy nagrać płytę w Ameryce i po trasie promującej „Serotonin" poczuliśmy, że nadszedł na to idealny moment - mówi Blaine Harrison, wokalista, gitarzysta i klawiszowiec Mystery Jets. Nasze trzy poprzednie albumy powstawały i zostały nagrane w Londynie, więc wyjeżdżając do Austin czuliśmy się, jakbyśmy znaleźli się w najdalszym ze znanych nam miejscu. Jak przyznaje Harrison, choć przybyli tam z wieloma piosenkami, jedna wydawała się w szczególny sposób tłumaczyć powód tej wizyty. Nazywała się „Radlands" (połączenie filmu „Badlands" Terrence'a Malicka z 1970 roku i nazwy posiadłości Redlands Keith Richard w Sussex). Jest to też nazwa naszego studia, starego drewnianego domu nad brzegiem rzeki Colorado. Wszystko co mogliśmy wziąć do samolotu, to nasze gitary, które założyliśmy na plecy.
Skończyło się na tym, że cały ten niesamowity lampowy sprzęt pożyczyliśmy od starszego gościa imieniem Jack, który prowadził małe studio... Blaine podkreśla, że właśnie ten sprzęt okazał się kluczowy dla brzmienia albumu. W dzień, siedząc na werandzie, pisaliśmy teksty, zaś wieczorami rodzina Deer zbierała się na podwórku, by usłyszeć jak gramy. Czasami jeździliśmy do miasta by się napić i w drodze powrotnej przywoziliśmy ludzi, by zagrali w piosenkach. Przy produkcji najnowszego dzieła pomógł im Dan Carey (znany ze współpracy z Hot Chip, Franz Ferdinand i Emiliana Torrini). Kiedy wróciliśmy do domu, nie mogliśmy uwierzyć, że to się wydarzyło. Czuliśmy się, jakby był to dziwny sen. Ale kiedy posłuchał tego Dan Carey i zaprosił nas do swojego studia, przesłuchaliśmy ten materiał i okazało się to rzeczywiste. Wszystko czego brakowało, to głosy śpiewaków gospel, których znaleźliśmy w kobiecym chórze w Streatham. Pod koniec marca Mystery Jets rozpoczęło koncertową promocję albumu Radl....... more