Reedycja Pierwszej solowej płyty Tomasza Budzyńskiego, lidera zespołu Armia.
Materiał powstawał w latach 2001 – 2002, a realizację nagrania wspomógł Krzysztof „Banan” Banasik, również (ówczesny) muzyk Armii.
Autorem wszystkich tekstów jest Tomasz Budzyński. Warstwa liryczna nawiązuje do młodości artysty.
Solowa płyta Budzego, nagrana wspólnie z armijnym kolegą Bananem, który zajął się tu programowaniem i elektroniką (niezbyt jednak natrętną). Mimo, że praktycznie jedyne "prawdziwe" instrumenty to gitary akustyczne, płyta brzmi bardzo naturalnie - jest to wg samego artysty "apokaliptyczny folk". Tekstowo ta płyta to nostalgiczna podróż w krainę dzieciństwa (gdzie wciąż króluje Profesor Tutka, Bogdan Butenko czy Otokar Balcy) i bardzo osobistych wyznań.
Lider Armii planował nagranie solowej płyty od kilku lat, zapowiadając, iż będzie blisko klimatów Dead Can Dance. W końcu album jest, aczkolwiek przypomina raczej odświeżoną brzmieniowo wariację wokół dokonań jego macierzystej grupy. I nic dziwnego, skoro współtwórcą muzyki jest Banan. Barwy albumu określa krzyżówka motywów folkowych z elektronicznym szlifem. Korzenność płynie raz z hiszpańskiego nerwu akustycznych gitar i perkusjonaliów, raz z kresowej, klezmerskiej nuty klarnetu. Elektronika – o "oldskulowym" brzmieniu – przemycana w dyskretnych bitach i tłach osiąga niekiedy psychodeliczny koloryt, a czasem tchnie progrockową aurą. Majestatczne harmonie i melodie Armii w połączeniu z takimi środkami owocują wzniosłymi pieśniami, w których Budzyński wyraża własną, prywatną mitologię – teksty sporo się zmieniły w stosunku do klasyków Armii, wyzbywają się uniwersalnych symboli i bazują teraz na wyliczaniu intymnych epifanii i osobistych skojarzeń. W efekcie są mocno hermetyczne, choć nie sposób odmówić im poetyckiego uroku. Płytę odebrałem jako zilustrowany dźwiękiem tomik poezji Budzyńskiego. Trzeba ....... więcej