Album rozpoczyna się poszarpanym, neurotycznym breakbeatem godnym Warp Records, od razu przychodzą na myśl dzieła Aphex Twina (przede wszystkim te z jego winylowych płyt EP). "Offline" nie jest jednak najbardziej charakterystycznym fragmentem krążka, już raczej dynamiczną introdukcją do płyty na wskroś zamyślonej, spowolnionej, praktycznie pozbawionej beatów. Muzyka Scamalla wymyka się prostym klasyfikacjom, w zasadzie jest to ponury, żelazisto-porowaty dark ambient, ale zarówno ta kategoria jest zbyt szeroka, jak i twórczość Scamalla zbyt niejednoznaczna i bogata. "Warts and all" przynosi charakterystycznie rozedrganą nerwowość w bardziej "sekwencyjnym" planie głównym oraz ponurą szarość deszczowego poranka w mrowiącym dalszym planie. "Screaming Trees" to abstrakcyjna miniatura, w której można dosłuchać się elementów najbardziej eksperymentalnego noise'u, ale "językiem urzędowym" wciąż jest tutaj język ambientu, nadal najdonioślejszą rolę pełnią mroczne struktury dźwiękowe ulegające autoreplikacji, rozchodzące się niczym kręgi na czarnej wodzie. "Wrapped" oraz "Vanishing Haze" to dark-ambientalne perełki, które mogłyby pochodzić z repertuaru Briana Eno. Z kolei podczas słuchania dwóch ostatnich impresji trudno nie pomyśleć: "Pete Namlook z pewnością chętnie wydałby te utwory w barwach Fax Records" - "Bright" to genialny melanż ambientalnych tekstur i przetworzonych odgłosów natury, przygotowany nieco w duchu Geira Jenssena (zwłaszcza w okresie "Dropsonde"), natomiast konkluzja albumu ma coś wspólnego z tajemniczą, monochromatyczną eterycznością muzyki Tetsu Inoue, choć naturalnie w obu przypadkach nie ma mowy o kopiowaniu cudzych patentów, a jedynie o umiejętności wyczarowania specyficznej, niebywale odrealnionej a przy tym fantastycznie "wizualizacjogennej" atmosfery. (Patrząc w ten sposób, inne skojarzenia, które mogą spontanicznie przemknąć przez myśl, to twórczość duetu Boddy/Carter, Jochema Paapa albo bezbeatowe dzieła Steve'a Stol....... więcej