When dealing with art, we deal with mystery - something that needs to be pursued but remains impossible to satisfyingly explain or define. The mystery is obviously present in the works of this unusual pair of composers: Julius Eastman and Tomasz Sikorski.
When we couple these artists that appear to have little in common, we eventually reach a degree of affinity, compatibility, or harmony on two levels. The first is an aesthetic affinity. It can be said that both composers simply based their musical language on repetition. Yet it is not simply a matter of minimal music, because Sikorski was no typical minimalist, although he limited his compositional means to an absolute minimum, a residue. Eastman, on the other hand, could be called a maximalist, which is a strange type of minimalism.
Jeśli mamy do czynienia ze sztuką, to mamy do czynienia z tajemnicą – a więc z czymś, czego się docieka, ale czego się w sposób zadowalający nie wyłoży, nie zdefiniuje. Tajemnicą niewątpliwie obecną w dziełach tej bardzo szczególnej pary: Julius Eastman i Tomasz Sikorski.
Gdy zaczynamy przymierzać tych – pozornie niewiele mających ze sobą wspólnego – kompozytorów, okazuje się, że osiągamy rodzaj zgodności, współbrzmienia czy przylegania w dwóch płaszczyznach. Pierwsza z nich to powinowactwo estetyczne. Można powiedzieć, że łączy ich po prostu oparcie języka muzycznego na repetycji. Ale nie chodzi tu po prostu o minimalizm, bo typowym minimalistą Sikorski nie był, choć ograniczyłswoje środki do pewnego absolutnego minimum, do zupełnego residuum. Z kolei Eastmana można byłoby nazwać maksymalistą – taki to jest ten jego minimalizm.