Nareszcie! Po niemal dokładnie pięciu latach od ukazania się doskonałego krążka "Over The Under" kultowa supergrupa Down powraca z nowym studyjnym materiałem. Tym razem jest to EP-ka. Pierwsza z serii czterech zapowiadanych przez zespół. Choć przerwa fonograficzna była długa, nie znaczy to, że w Down nic się nie działo. Wprost przeciwnie. Zespół intensywnie koncertował, odwiedzając między innymi Polskę, a w wolnych chwilach pracował nad nowymi piosenkamiKultowy kwintet pracował nad nowymi piosenkami jak zwykle wspólnie, a proces odbył się w należącym do Phila studiu Nodferatu's Lair w Nowym Orleanie. Pierwszym efektem jest sześć niesamowitych kompozycji, w których słychać wszystko to, za co fani pokochali Down - brud, ciężar, mrok, niesamowite wokale, wspaniałe riffy, charakterystycznie dudniącą perkusję Jimmy'ego. Pierwszy singel "Witchtripper" jest najlepszą z możliwych przystawek przed resztą smakowitości. Były kreatywne jam sessions w przyjacielskiej atmosferze. Za singlową piosenką kryje się ciekawa historia. Down grał w 2011 roku w Hiszpanii i zawędrował w trakcie tournée do jednego z miast, w którym muzycy mieli okazję zobaczyć ikonografie przedstawiające czarownice niemal w każdym punkcie miejscowości. Wtedy narodziło się słowo "witchtrippers", a następnie tytuł "Witchtripper". Tekstowo na EP-ce jest jak zwykle u Down, czyli dość mrocznie. Jedna z kompozycji, 9-minutowa "Misfortune Teller", nawiązuje do tragedii po przejściu huraganu Katrina. "Open Coffins" to powątpiewanie w rodzaj ludzki.