RECENZJE
Najpierw okładka. W ulubionym kolorze brązowym (chociaż w materiałach reklamowych opisana jako piaskowa - też ładnie). Całość robi wrażenie. Dotykanie, oglądanie i wąchanie (tak, tak!) - to niejako wstęp do muzyki.
Potem już tylko dźwięki. Jest bardzo dobrze - jak na składankę to zaskakujące. Muzyka zróżnicowana, penetrująca różne tereny i style, ale dobór utworów bardzo dobry. Tworzy się jakaś opowieść, całość jednym słowem. Nigdy nie ufam takim produkcjom, powstającym na odległość. Nie masz wpływu w jakim towarzystwie się znajdziesz. Tutaj jednak wszystko zostało skompilowane z zachowaniem reguł. Na początku dystans i zimowy pejzaż, który powoli przeradza się w coraz cieplejszą wiosnę. Jest nawet kawałek lata. Potem już deszczowa jesień i zwiastun zimy. Wszystko to w 33 minuty (dla mnie to niewątpliwy atut). Może to i wstyd, ale nie znam pozostałych „city songs” - dlatego dla mnie XIV jest najlepsza. Posłuchajcie jak się zaczyna i jak kończy, a jak przez przypadek zaczniecie słuchać jeszcze raz, możecie się zapętlić.
PS. Ciekawostka - najkrótsze nazwy zespołów w historii serii.
Adam Majiczek UTRENYA http://www.utrenya.prv.pl
Ciężko jest napisać recenzję swojej płyty. W zasadzie nie powinno się tego robić, chociażby ze względu na ryzyko popadnięcia w pretensjonalność. Ale chyba przede wszystkim dlatego, że to, co chciało się powiedzieć, przekazać, wyrazić - jest już na płycie. Dodatkowe słowa komentarza powinny być zbędne. Jeżeli nie są - tym gorzej dla płyty.
Ta kompilacja jest jednak tylko po części moja, więc mogę się pokusić o parę słów, takich jakby didaskaliów. Jednocześnie, ze względu na sprawy, o których już wspomniałem, muszę wykluczyć z tej recenzji swój utwór. I tu pojawia się problem. Znam Łukasza Pawlaka na tyle, żeby wiedzieć, że dobór utworów na płycie, czy nawet ich kolejność - nie są przypadkowe. Czternasta część City Songs to przemyślana, zamknięta całość, to historia, ....... więcej