„Bone Machine” był niezaprzeczalnym hitem. Wydany w 1992 roku album spotkał się z powszechnym uznaniem krytyków, a następnie zdobył nagrodę Grammy. Waits napisał połowę z szesnastu utworów razem z żoną Brennan. Gośćmi specjalnymi na płycie byli David Hidalgo, Les Claypool (bas) i Keith Richards (współautor „That Feel”).
Nagrany w Kalifornii album był radykalnym przeprojektowaniem krajobrazów dźwiękowych i techniki pisania tekstów Waitsa. Piosenki nie były skomponowane – brzmią bardziej niczym stworzone z niczego kawałki, wykute i wyrzeźbione. Zdaje się, że Waits i Brennan wyczarowali płytę z otaczającego ich brudu, popękanych chodników, połamanych gałęzi drzew i śpiewu ptaków. Ich przeprowadzka na wiejski obszar północnej Kalifornii wywarła duży wpływ na brzmienie albumu, czego rezultatem były pozytywne recenzje. „Bone Machine” to tak naprawdę dźwiękowa rzeźba – zlepek modlitw, opowiadań, protestów i tragedii. Jest tu słuszne oburzenie i znużenie światem, jak i łamiące serca obserwacje.
Waits nazwał piosenki z albumu „małymi filmami dla uszu”. Czasem pisał je w całości na podstawie schematu perkusyjnego, który grał na domowej roboty instrumentach. Jeden z nich był tak naprawdę dużym żelaznym krucyfiksem ze znalezionymi metalowymi przedmiotami zwisającymi z niego. Jak wyjaśniał Tom: – Mam wiele bardzo silnych impulsów rytmicznych, ale to nie jest mój świat. Po prostu coś podnoszę i w to uderzam, a jeśli spodoba mi się ten dźwięk, idzie to dalej. Czasami moje idiotyczne podejście służy muzyce.
Przez album wciąż przewija się temat śmiertelności – od „Dirt In The Ground”, po „All Stripped Down”, „The Ocean Doesn’t Want Me” (opowieść o planowanym samobójstwie), „Jesus Gonna Be Here” czy „I Don’t Wanna Grow Up”. Znalazło się także miejsce na klasyczną balladę „Whistle Down The Win....... więcej