Nowa propozycja Łuczejki wydana przez Generator zachęca do nabycia klimatyczną okładką. A treściowo? To wzorcowa postać ambientu, którą można używać jako wskazania jak powinna brzmieć płyta tego gatunku. Dla mnie osobiście to najciekawszy Aquavoice dystansujący jak dotąd dla mnie najciekawszy album "Water Music". Jest tu wiele znakomitych rzeczy. Zwróciłbym uwagę na Cold 5, staromodne solówki w Cold 6 czy oniryczne 10 no i fenomenalne cold 13. Tak naprawdę Cold jest warm -ciepłe pastele miło relaksują. Polecam.
Dariusz Długołęcki
Niespiesznie formują się spokojne elektroniczne obłoki, z czasem dochodzi garść porządkujących rytmicznie całość odgłosów ni to natury, ni to elektronicznej cywilizacji. Tak zaczyna się ta niezwykła płyta. Z czasem wykluwają się dodatkowe tony, zawsze precyzyjnie dobrane, świadczące o nieprzeciętnym wyczuciu nastroju. Spacerujemy przez las, zagłębiamy się coraz bardziej w zieloną głuszę; dźwięki są z jednej strony niewątpliwie elektronicznie generowane, a z drugiej - tak bliskie naturze i tak z nią zgrane... Do końca trzeciej impresji Aquavoice prowadzi nas przez oniryczne pejzaże w takt swego miarowo przepływającego baśniowego ambientu pożenionego z ambitną, naprawdę sugestywną wizualizacyjnie muzyką relaksacyjną; na wysokości czwartego utworu pojawia się powolne, majestatyczne ostinato, do którego lgną melancholijne fortepianowe akordy oraz frapujące syntezatorowe wyiskrzenia - jeśli nadal to ambient, to w takim znaczeniu tego słowa, w jakim twórcą ambientu jest Klaus Schulze w utworze "Blanche". Dziwaczna, mroczna, zgrzytliwa miniatura piąta zaburza spokój, ale w finale przynosi garść bardzo miękkich, orzeźwiających akordów w durowej tonacji, przepuszczonych przez podobnie surrealizujące filtry jak w "Baby I'm Electric" Sylvie Marks. Do końca płyty towarzyszyć będzie nam fortepianowo-subtelnie elektroniczny nastrój zadumy, nienachalnie a pomysłowo wzbogacony raz po raz powracającymi przekształconymi dźwiękami natury....... więcej