https://youtu.be/agdurG5L3WY

Meanwhile there is no need to introduce Przemysław Rudź to the sequential electronica lovers. Pain/tings is yet another one splendid production of this artist released by the Generator.pl label. Methinks, Rudź raised with his ingenious Cerulean Legacy the expectations of good-music-fans to an extraordinary level. Well then, how does the new CD sound like? Icy, murky, thrilling and lead-like; it's an enthralling set of fantastically unreal impressions from the most distant electronic snow deserts.

The opener is an abstract melange of civilisation noises. This sombre introduction kind of reminded me of newer Depeche Mode music, so I put my ear nearer to the speaker - the next DM-association was the title of the CD itself, Pain/tings: Are we dealing here with "pain and suffering in various tempos", as it said on Playing The Angel by Martin Gore & Co.? This intro is already four minutes long, in just a second there might appear a warmer note, a familiar harmony... And still we are drifting forwards in complete darkness. Przemysław Rudź scores here big points, in my opinion - this is really a fascinating opening theme.
And there it goes, at about the 5. minute mark, a majestic chord a'la Klaus Schulze's winter landscapes! This icy impression is still quite murky and sombre, but now it is rather a Berlin "pre-ambient" impression than an abstract click-ambient sculpture. Rudź keeps on painting his sombre icy mirages almost 25 minutes long - this moving piece of music is a reminder of the electronic past and a "brave new sequence" at the same time.
The second track has a similar atmosphere from the very beginning; however, here the ice surfaces seem to begin to break down, so that one can see the dim outlines of the composition to a greater extent than in the case of the former track. Still, the music lurks in shades of lead-grey clouds passing over the sad skies. At about the 5' mark one could almost see the first signs of azure blue presence, .......
more

Przemysława Rudzia nie trzeba przedstawiać fanom znakomitej sekwencyjnej elektroniki; Pain/tings to kolejna propozycja artysty wydana w barwach Generator.pl. Uważam, że za sprawą poprzedniego dokonania, genialnego albumu Cerulean Legacy, Rudź sam sobie podniósł poprzeczkę wyjątkowo wysoko. Jak zatem brzmi najnowsze dzieło? Lodowato, posępnie, przejmująco i ołowianie - to zbiór fantastycznie odrealnionych impresji z najdalszych ostępów elektronicznych śnieżnych pustyń.

Recenzje:

Płytę otwiera atonalny melanż zmasowanych odgłosów cywilizacji. To mroczne intro skojarzyło mi się nieco z nowymi propozycjami Depeche Mode, zatem tym bardziej wyostrzyłem słuch - moje kolejne skojarzenie z DM nasunął tytuł Pain/tings, czyli w wolnym tłumaczeniu "Obrazy bólu"; czyżbyśmy mieli tu, jak na Playing The Angel grupy Martina Gore'a, do czynienia z "wariacjami na temat bólu i cierpienia w różnych tempach"? Intro trwa już cztery minuty i w każdej chwili może wykluć się cieplejszy ton, rozpoznawalna harmonia... nadal jednak zaciekawieni poruszamy się zupełnie po omacku. Duży plus za skonstruowanie tak fascynującego początku albumu.
I oto prawie na równi z wybiciem piątej minuty pojawia się majestatyczny akord w dobrym, starym stylu, kojarzącym się z zamglonymi śnieżnymi pejzażami Klausa Schulze! Zimowa impresja nadal jest ponura i mroczna, teraz jednak zdecydowanie bardziej dryfuje w stronę "berlińskiego pra-ambientu" aniżeli abstrakcyjnych struktur click-ambientu, co mogła sugerować introdukcja. Przemysław Rudź maluje posępne, lodowe miraże w sumie przez bez mała 24 minuty - rewelacyjne otwarcie płyty będącej nawiązaniem do przeszłości i zarazem śmiałym spojrzeniem w przyszłość. Kompozycja druga od pierwszych dźwięków utrzymana jest w podobnej atmosferze, niemniej jednak tutaj pokrywa lodu wydaje się stopniowo pękać, by odsłonięte zostać mogły wyrazistsze elektroniczne kreski konstruujące niecodzienne pejzaże. Utwór zdaje się mieć wyrazistsze kont.......
more