It is a classic Rudź with his searching for a part of the common of electronics and progressive rock, this time in an energetic and sometimes pathetic form.
After a warm reception of the album 3C, dedicated to Tri-City (where Rudź lives and works), recorded with the aces of Polish el-scene - Krzysztof Duda and Robert Kanaan, Przemysław Rudź returns with a new solo work entitled Master Of Own Fate. The master of own fate is not only the composer himself, but also those to whom the record is dedicated - the people of the sea. Their hard and dangerous work, full of everyday challenges and uncertainty of reaching the destination port, is like a continuation of the 3C concept, after all beautiful port cities of Gdansk and Gdynia (two parts of Tri-City) have become such ports for many. In the musical layer it is a classic Rudź with his searching for a part of the common of electronics and progressive rock, this time in an energetic and sometimes pathetic form. The title suite, multi-layered and epic, refers to many similarly formally constructed works by Rudź, in which, as in the mirror, reflects his fascination with unconventional music, that is original and requiring the listener to submit himself entirely to the composer's narration. In return, we get a ticket to explore fantastic worlds, where analogue sounds, synthesizer passages, pastel landscapes and expressive solo performances create another important achievement of the Polish school of classical electronic music. Big recommendation!
Klasyczny Rudź z jego poszukiwaniami wspólnego mianownika dla elektroniki i rocka progresywnego, tym razem w energicznym, a miejscami wręcz patetycznym wydaniu. Tytułowa suita, wielowątkowa i epicka, nawiązuje do podobnie rozbudowanych formalnie jego dzieł.
Po niezykle ciepło przyjętym albumie 3C, poświęconym Trójmiastu, nagranym z tuzami rodzimej el-sceny - Krzysztofem Dudą i Robertem Kanaanem, Przemysław Rudź wraca z nowym solowym dziełem zatytułowanym Master Of Own Fate. Panem własnego losu jest nie tylko sam kompozytor, ale także ci, którym płyta jest dedykowana - ludzie morza. Ich ciężka i niebezpieczna praca, pełna codziennych wyzwań i niepewności zawinięcia do docelowego portu, jest jakby kontynuacją trójmiejskiego wątku, wszak nasze piękne portowe Gdańsk i Gdynia dla wielu takimi portami się stały. W warstwie muzycznej jest to klasyczny już Rudź z jego poszukiwaniami wspólnego mianownika dla elektroniki i rocka progresywnego, tym razem w energicznym, a miejscami wręcz patetycznym wydaniu. Tytułowa suita, wielowątkowa i epicka, nawiązuje do podobnie rozbudowanych formalnie dzieł Rudzia, w których jak w lustrze obijają się jego fascynacja muzyką nieszablonową, oryginalną i wymagająca od słuchacza poddania się w całości kompozytorskiej narracji. W zamian otrzymujemy bilet do eksploracji fantastycznych światów, gdzie analogowe brzmienia, syntezatorowe pasaże, pastelowe krajobrazy i ekspresyjne solowe popisy składają się na kolejną ważną cegiełkę budującą gmach polskiej szkoły klasycznej muzyki elektronicznej. Gorąca rekomendacja!