Jest zbyt nieśmiałą by grać koncerty. Być może to dlatego tyle intymnych emocji i serca włożyła w nagrywanie debiutanckiej płyty. Album „Disco Romance” księżniczki szwedzkiego popu Sally Shapiro uczy, że prawdziwy romans i szlachetne disco to coś więcej niż dobra zabawa. To test naszej wrażliwości.
“Lubię melancholię, która ma w sobie iskierkę nadziei” mówi Sally. Wraz z producentem Johanem Agebjornem stworzyli wysubtelnioną, eterycznie piękną odmianę disco dla nieśmiałych outsiderów. W szwedzkim wydaniu muzyka ta muzyka nie ma nic wspólnego z hedonizmem nowojorskiego Studia 54 ani karykaturalną biesiadą sopockiego festiwalu.
Shapiro i Agebjorn dorastając w Goteborgu inspirowali się zarówno studyjną maestrią Abby, perfekcyjną architekturą kompozycji mistrzów synth-popu (od OMD po Miss Kittin) i dyskretnym liryzmem gwiazd Italo – Savage czy Valerie Dore.
Agebjorn i Shapiro przyznają, ze sukces „Disco Romance” niebywale ich zaskoczył i onieśmielił. „Myśleliśmy, ze te piosenki spodobają się fanom Italo Disco, którzy stęsknili się za takimi dźwiękami po tym, jak gatunek wygasł pod koniec lat 80-tych” - mówi Jonas.
Okazało się jednak, że muzyka skromnych Szwedów jest bardziej uniwersalna. W nagraniach Sally, pomimo nuty nostalgii i stylowego retro, nie ma bowiem ani grama kiczowatej stylizacji. Piosenki Skandynawów to nie ironiczne pastisze, lecz świetnie wyprodukowane, niebywale urokliwe, urzekające dyskretnym wdziękiem liryczno-taneczne perełki. Słychać też, że poza zamiłowaniem do Italo, zarówno Jonas jak i Sally maja tez wiele innych inspiracji. Johan jest fanem Chromatics, lubi współczesne electro i – jak mówi – na swoim mixtapie umieściłby kawałki Aphex Twina i KLF. Sally jest zaś miłośniczką stylowego japońskiego combo Pizzicato Five. „Lubię indie-pop ale bez gitar” – przyznaje. Po czym taktownie dodaje „Lubię tez gitary, ale wszystkie zespoły....... więcej