To już trzeci album nowojorskiej grupy w barwach 4AD. Kontrakt zawarty przed sześciu laty z londyńską wytwórnią zaowocował przełomem w jej karierze. „Penny Sparkle” to kolejna odsłona doskonałej passy Blonde Redhead.
Jakby liczyć od początku, „Penny Sparkle” jest już ósmym albumem w karierze nowojorczyków, na których jako pierwszy zwrócił uwagę perkusista Sonic Youth, Pete Shelley i – nie da się ukryć – pieczołowicie pilnował, aby nigdy nie oderwali się od swych avant-rockowych korzeni. Wokalistka, Japonka Kazu Makino oraz jej partnerzy, bliźniacy Simone i Amedeo Pace, dla odmiany z pochodzenia Włosi, odkryli jednak z czasem, że ich prawdziwym powołaniem jest atmosferyczny dreampop – rzeczywiście, trochę w duchu klasycznych nagrań firmowanych przez 4AD.
Trzy lata temu, gdy nakładem 4AD ukazał się drugi album „23”, wydawać się mogło, że Blonde Redhead – pod czujnym okiem shoegazingowego guru Alana Mouldera (The Jesus And Mary Chain, My Bloody Valentine, Swervedriver) - osiągnęli dokładnie to, o czym marzyli: delikatny i ulotny jak senne marzenie pop, w którym idealnie współgrały eteryczny głos Makino, klimatyczne gitary i elektroniczna pejzażystość.
Mogło się wtedy wydawać, że następny album będzie kontynuacją „23”, ale – tak się nie stało. Zachowując Mouldera jako miksera, zespół zatrudnił jako producentów Vana Riversa i The Subliminal Kida, którzy związani są projektem Fever Ray byłej wokalistki The Knife, Karin Dreijer i znani są z przywiązania do cięższych, bardziej chłodnych elektronicznych brzmień i beatów. To było dość ryzykowne posunięcie ze strony Blonde Redhead, ale zakończyło się pełnym sukcesem. Głos Makino w całkiem nowej, minimalistycznej oprawie dźwiękowej zabrzmiał znakomicie: zderzony z zimną, „techniczną” elektroniką objawił silniej niż dotąd swój romantyczny rys i przydał nowym piosenkom zespołu aury intymności i tajemniczości, j....... więcej