Info do wersji winylowej:
Oto długo wyczekiwana wersja analogowa LP obuszego albumu LIMBOSKIEGO.
Przygotowana w Rogalowie Analogowym i nacięta bezpośrednio z taśmy, przez co odtwarzamy tutaj dźwięk 100 % wolny od cyfry. Co praktycznie w dzisiejszej technologii tłoczenia płyt „analogowych” się nie zdarza, bo jeśli nawet płyty są tłoczone z nośnika analogowego to po drodze jakaś cyfrowy procesor w torze sygnałowym czyha tak czy owak.
Chyba, że temat się drąży do spodu, jak niżej podpisany.
Info do wersji CD:
Oto dreszcz w postaci „One Man Madness”. LIMBOSKI to prawdziwie analogowy meteoryt, autor piosenek, wokalista i gitarzysta. Póki co znany głównie zaprzysięgłym fanom, ale to się zmienia, musi się zmienić, bo oliwa sprawiedliwa na wierzch wypływa, a strzała wypuszczona z łuku wprawną ręką leci do celu. Limboski śpiewa tu i gra na gitarze napisane przez siebie „anglosaskie” piosenki folkowe w tradycji Jima Morrisona, Lou Reeda, Boba Dylana, Leonarda Cohena i Nicka Cave. Między nimi dwa covery mistrzów: „Berlin” Lou Reeda i „Chocolate Jesus” Toma Waitsa. Głos, gitary, czasem nożny bęben, trochę analogowego powidoku zza siódmej góry. Nic „więcej” się nie dzieje, ale są to te właśnie rzadkie chwile, kiedy nic więcej dziać się nie musi. Bo to co jest dotyka, wzrusza i zmienia perspektywę, a to co było nabiera nowego znaczenia. Balans panie dzieju, sprawa kluczowa, która otwiera wszystkie drzwi. Opowieści toczą się swoim, właściwym rytmem i ani się spojrzysz, a stajesz się ich bohaterem. Piosenki na drogę, na złąkę i rozłąkę, na kurz i łyk najczystszej wody. Posłuchaj ich 400 razy, bo warto i da się. Jeszcze raz odgłosy bocznic, a album jest zwyczajnie Przełomowy. Co za fuks i mistrzostwo świata!
Wojcek Czern