RECENZJE
Mocno broniłem się przed pisaniem recenzji tej edycji City Songs. Mam raczej złe doświadczenia w tym względzie bowiem w tego rodzaju edycjach moje nagrania umieszczane są obok nagrań moich kolegów. A często nie podobają mi się ich kompozycje. Oj! Kwasy robią się wtedy straszne! Oj! Straszne! Ale tutaj nikt mnie nie zna osobiście wiec pozwolę sobie na swego rodzaju szczerość. Generalnie popieram muzyczne poszukiwania. Ta stylistyka pomimo wszystko powinna mieć swoje miejsce w naszym rodzimym środowisku muzycznym. Czuje rozczarowanie, brakiem oryginalności.
W zasadzie w każdym nagraniu wyczuwa się cholerne polowanie na taka ekspresje, na takie chore brzmienia, no i te teksty, glosy, darcie gęby. Jakoś tak przyjęło się niesłusznie, że awangarda to zawsze skrajne zrywanie z kryterium przeszłości i jej porządkiem. Przypomnę, że Throbbing Gristle nagrywał ponad 20 lat temu, obecnie mamy 2003 rok i ten porządek dawno już obalono. To takie brnięcie w chaosie. Łatwo wiec o banał. Czasem mam wiec wrażenie, ze gdzieś to już słyszałem, a żadne z tych nagrań na city song nie zapadło mi w pamięć. Jedynie Wolfram i Totenhaus udało się według mnie jakoś szczęśliwie wybrnąć. To jest realny problem, bo zawsze bardzo popierałem takie muzyczne eksperymentowania. Mam sporo takich płyt z całego świata i wiem jak łatwo dziś robić taka muzykę. Myślę, że każdemu z tych artystów przydałoby się choć krótkie spróbowanie swoich sil w muzyce pop. Piosenka jako forma wymaga ogromnej dyscypliny. Tu dopiero łatwo o banał. Zapewniam wszystkich, że to bardzo trudne. Ale ta dyscyplina w konstruowaniu muzyki bardzo potem się przydaje.
Konrad Kucz http://www.requiem.serpent.pl/konradkucz
Przyznaje na wstępie, że dwunastka City Songs jest pierwszą i jedyną na razie częścią tej składanki, jaką przyszło mi usłyszeć. Trudno będzie mi więc porównać ją z częściami wcześniejszymi i ocenić cały wysiłek włożony w powstanie tej serii. Z drugiej strony, może będzie to....... more